18 sierpnia 2018

Kuchnia


Kiedy rozległo się pukanie do drzwi, spanikowała. Ostatni raz tak przerażona była, gdy usłyszała głos Voldemorta odbijający się od murów zrujnowanego Hogwartu. Nie mając gdzie uciec, schowała się między drzwiami a lodówką, i zamarła.
W ogóle nie powinno jej tu być. Po jaką cholerę w ogóle tu przyszła?!
Dotarło do niej plaskanie bosych stóp o płytki w przedpokoju, a potem dźwięk otwieranych drzwi wejściowych.
– Jeśli przyszedłeś tu, żeby znowu próbować dać mi w pysk…
– Zamknij się, Nott, tym razem chcę pogadać. Wpuścisz mnie czy nie?
Nogi ugięły się pod Hermioną.
A po jaką cholerę przyszedł tu Ron?
Teodor zaprowadził „gościa” do salonu.
– Usiądź gdziekolwiek. Wiem, że jest bajzel, ale jutro wyjeżdżam i nie zdążyłem jeszcze tego ogarnąć.
– Właśnie o tym chcę z tobą pogadać. – Sekunda ciszy, jakby Ron musiał wziąć głębszy oddech. – Nie rób tego.
Słucham?
– Słucham? – W głosie Teodora niedowierzanie mieszało się z kpiną. – Mówiłeś co innego, kiedy groziłeś mi swoim jedynym użytecznym patyczkiem.
– Nie przywaliłem ci jeszcze tylko ze względu na Hermionę.
A Hermiona oparła rozgrzany policzek o lodówkę, mając wrażenie, że mężczyźni rozmawiający w salonie słyszą każdy jej oddech.
Pamiętała tamten dzień, jakby to było wczoraj, chociaż tak naprawdę minęły już prawie dwa miesiące. Wyszła wtedy z Ministerstwa Magii po bardzo męczącym tygodniu, a jedynym, o czym marzyła, była gorąca kąpiel, najlepiej z Teodorem. Niedawno skończyła szkolenie i rozpoczęła pracę na pełen etat w Departamencie Przestrzegania Prawa, i jako świeżak miała ręce pełne roboty. Teodor o tym wiedział, czekał na nią na parkingu, przystojny jak sam szatan w czarnej koszuli rozpiętej tuż pod szyją, w ręku trzymając czerwoną różę. Pamiętała, że na ten widok coś ścisnęło jej się w żołądku.
Ron nigdy nie dawał jej kwiatów ani nie prawił komplementów, bo nie widział potrzeby, skoro ona doskonale znała swoją wartość.
Zerwali pół roku wcześniej, właściwie to ona zakończyła ich związek, i choć utrzymywali przyjacielskie stosunki, chłopak nie wiedział, że jego była dziewczyna znów z kimś się spotyka. Kiedyś natknął się na nią na ulicy, gdy szła na randkę z Teodorem. Miała na sobie szkarłatną sukienkę i dostrzegła w spojrzeniu Rona, że już wiedział.
Dla niego nigdy nie czuła potrzeby ubierania się w czerwień.
Więc tamtego dnia Ron również wyszedł z ministerstwa po kolejnej części kursu na aurora. No i zobaczył Hermionę w ramionach Teodora Notta, Ślizgona, który zwiał z bitwy o Hogwart.
Choć w tamtym pojedynku, podyktowanym gniewem, a głównie zazdrością, tylko on miał różdżkę, jego nos nie przeżył spotkania z sygnetem rodowym Nottów.
Hermiona, która utknęła przyciśnięta do lodówki, nie miała najmniejszej ochoty na powtórkę z rozrywki.
– Co, znowu chcesz się ze mną bić? – spytał wyzywająco Teodor. – Weasley, nie mam czasu na takie zabawy. Mów, czego chcesz, i zejdź mi z oczu.
– Już ci powiedziałem. Nie powinieneś wyjeżdżać.
– Jesteś ostatnią osobą, która może mi mówić, co mam robić.
– Dlaczego z nią zerwałeś?
– Nie na tym ci zależało? Myślisz, że nie wiem, że odkąd się o nas dowiedziałeś, tłukłeś jej do głowy, żeby sobie odpuściła ten związek? Masz teraz, czego chciałeś.
– Zabawiłeś się jej kosztem, a teraz łamiesz jej serce!
– Nie wypowiadaj się na tematy, które ciebie w ogóle nie dotyczą, Weasley – warknął Teodor, a Hermiona poznała po jego głosie, że jest naprawdę wściekły. – Skończyłem to, bo miałem powód. Jutro nie będzie mnie już w Anglii, a ty za to będziesz miał czyste pole do pocieszenia jej.
– Naprawdę myślisz, że to wystarczy, Nott?
Hermiona przysłuchiwała się tej coraz głośniejszej wymianie zdań z mocno bijącym sercem. W życiu by nie pomyślała, że Ron tu przyjdzie, lecz tak naprawdę ona w ogóle nie powinna była mu mówić, jak wygląda sytuacja. To miało rozegrać się między nią a Teodorem, ta ostatnia próba wyjaśnienia, dlaczego tak nagle ją odepchnął, choć między pocałunkami składanymi na jej szyi wciąż i wciąż powtarzał chrapliwie jej imię w sposób, w jaki nikt inny wcześniej tego nie robił.
Tydzień wcześniej zadzwonił do niej i oznajmił, że to koniec. Tak po prostu, finito, la fin. Kiedy zjawiła się u niego piętnaście minut później, znalazła go leżącego na podłodze w łazience z butelką whisky w jednej ręce i papierosem w drugiej.
– Po co tu przyszłaś? – zapytał wtedy i zaciągnął się. Gdy mu odpowiedziała, zaśmiał się gorzko. – To niczego nie zmienia, Granger. W niedzielę wyjeżdżam, więc lepiej o mnie zapomnij.
Chciała zostać, prosiła, by wyjaśnił jej, co się stało, ale w końcu uniósł się na łokciu i krzyknął, by się wynosiła, bo nie może już na nią patrzeć.
Wtedy rzeczywiście myślała tak jak Ron, że była tylko przelotną znajomością, a po wszystkim mu się znudziła, więc postanowił się odciąć. Przepłakała pół nocy, mimo że już od dawna nie pozwoliła sobie na płacz. Nie napisała do niego ani nie zadzwoniła, ale wciąż coś nie dawało jej spokoju. Ta cholerna whisky.
Dlatego przyszła do jego mieszkania, a kiedy nie otworzył, weszła do środka. Usłyszała szum wody w łazience, więc postanowiła zaczekać w kuchni, gdzie kiedyś znad kubka kawy powiedział, że myśli o niej częściej niż powinien, po czym pocałował ją tak, że cały świat wokół zawirował. Miała oznajmić swoją obecność, usłyszawszy trzask drzwi łazienki, lecz wtedy zjawił się Ron. Miała powiedzieć Teodorowi, że mu nie wierzy, że nie wierzy, by alkoholem nie chciał zagłuszyć krzyku serca. Miała powiedzieć tak wiele…
– Nie wiem, Weasley – przebiło się do jej umysłu. – Weź ją na drinka, przytul, pokaż, czym jest szczęście. Ja jestem tylko epizodem, o którym szybko zapomni.
Ciche skrzypnięcie kanapy. Ron podniósł się z miejsca.
– Dlaczego to robisz, Nott? – zapytał. Hermiona wiedziała, że zmrużył oczy. – Nie jest dla ciebie wystarczająca, zwykła mugolaczka, ale wyrzuty sumienia są zbyt silne, więc uciekasz?
– Nigdy, NIGDY nie były dla mnie istotne różne pochodzenia, więc nawet nie próbuj…
– Pieprzeni Ślizgoni, zawsze uciekacie! Z bitwy o Hogwart też uciekłeś, razem z Zabinim i Parkinson…
– Zamknij się!
– Wybrała kogoś takiego jak ty, chociaż nie jesteś jej wart – powiedział Ron ciszej, choć z obrzydzeniem w głosie. – A jednak… a jednak ze mną nigdy nie była tak szczęśliwa, jaką widziałem ją z tobą. Może właśnie tego się boisz? Odpowiedzialności za kogoś, kto cię pokochał?
Hermiona wstrzymała oddech.
– Weasley…
– Musiałeś to zauważyć! – Ron znów podniósł głos. Hermiona wyobraziła sobie, że jej przyjaciel miota się po salonie w nerwach, i wiedziała, że ta wizja nie jest daleka od rzeczywistości. – Musiałeś widzieć, bo my wszyscy widzieliśmy, co się z nią dzieje. Dla ciebie stawała na głowie, by urwać się wcześniej z ministerstwa, dla ciebie nosiła czerwień, choć od zawsze bała się tego koloru, dzięki tobie rzadko kiedy się nie uśmiechała, dopiero dzięki tobie odżyła po wojnie, choć minęło już tyle czasu! Żadnemu z nas, ani mnie, ani Harry’emu, ani Ginny, nie udało się uleczyć jej żalu po stracie rodziców, a ty, TY, gnojku, tak po prostu, przez telefon, ją zostawiłeś! W dodatku uprzedzając, że nigdy więcej cię nie zobaczy! Jesteś tchórzem, perfidnym, podłym i wyrachowanym! Jak w ogóle możesz patrzeć w lustro?!
– Straciłem magię! – ryknął w końcu Teodor, a Hermiona zasłoniła sobie usta dłonią. Powiedział mu. – W mojej krwi nie ma już nic! Ani odrobiny z tego, bez czego ty i ona nie wyobrażacie sobie życia!
Odpowiedziała mu cisza. Hermiona słyszała tylko łomot własnego serca, jeszcze głośniejszy niż wtedy, gdy wiele miesięcy wcześniej to jej Teodor wyjawiał prawdę.
Szelest, jakby ktoś usiadł na kanapie.
– Tak po prostu ją straciłeś? – spytał w końcu Ron, tym razem o wiele ciszej. – To w ogóle możliwe?
– Jeśli odpowiednio dobrze władasz czarną magią – odparł Teodor. Hermiona wiedziała, że ta obojętność w głosie to tylko pozory. – Nie uciekłem z bitwy jak wszyscy myślą. Chciałem walczyć po waszej stronie, bo nie wyobrażałem sobie rządów Czarnego Pana, gdyby Zakon upadł. Ojciec odczytał moje myśli i jako karę, zamiast mnie zabić, postanowił odebrać mi magię. Chciał, żebym przez resztę życia żałował tamtego nieposłuszeństwa.
I żałujesz, pomyślała Hermiona, zaciskając powieki, spod których wydostało się kilka łez. Tak samo jak ran po Sectumseprze i połamanych kości po uderzeniach za niewystarczająco dobre oceny.
Tak strasznie pragnęła wyjść z ukrycia, iść do Teodora, objąć go, dotknąć srebrzystej siateczki blizn znaczącej jego ciało, ucałować czoło, powiedzieć, że brak magii nie czyni z niego kogoś bezwartościowego…
– Dlatego wyjeżdżam – dokończył Nott po chwili milczenia – bo nie pozwolę, by Granger musiała znów wejść w to gówniane, mugolskie życie, które już do niej nie należy. Nie dla mnie.
– Hermiona wie? – spytał Ron.
– Wie, ale nie wie, że dlatego z nią skończyłem. Przemyślałem to wszystko. Ona by tego nie zniosła, nie na dłuższą metę. Powrót do życia, które zostawiła za sobą… To by ją zniszczyło, ją, a potem mnie.
Hermiona otarła gwałtownym ruchem policzki, witając na nowo bojowy nastrój. Och, niech tylko Ron wyjdzie. Wszystko przemyślał, tak? Ona też.
– Nie zmienię już decyzji, Weasley. Nawet jeśli…
– Nawet jeśli co? – Cisza. – Kochasz ją.
– To niczego nie zmienia.
Hermiona wciąż chciała wyjść z kryjówki, ale tym razem po to, żeby go udusić, gołymi rękami jak mugol, którym przez pół życia myślała, że jest.
– Po co tu przyszłaś?
– Bo cię kocham, Teodorze, i nie pozwolę, żebyś tak po prostu od tego uciekł!
– To niczego nie zmienia, Granger.
– Hermiona nie chciałaby, żebyś przez to was przekreślał – stwierdził Ron, teraz już opanowany, a nawet ze współczuciem w głosie.
– Nie możesz tego wiedzieć.
– Ani ty. Bądź z nią szczery i zapytaj, jakiego życia pragnie, bo zrobisz największy błąd swojego życia. Taki, jaki ja zrobiłem.
Szybkie kroki w korytarzu, a potem Ron wyszedł z mieszkania.
Teodor zaczął krzątać się po salonie, natomiast Hermiona najciszej jak mogła przycupnęła na taborecie przy stole. Było jej gorąco, ale dłonie miała lodowate. Teraz wiedziała już wszystko. Od tygodnia biła się z myślami, czy wina nie leży po jej stronie, czy to ona nie zawaliła i dlatego teraz traci miłość swojego życia. A może coś się stało i Teodor po prostu musiał wyjechać, lecz nie wiedział, jak to przekazać?
A tu proszę bardzo, jednak kretyn.
Ron miał rację. Przez cały ten czas, który spędziła z Teodorem, nawet przez myśl jej nie przeszło, że jego brak magii może stanowić jakikolwiek problem. Odkąd tylko jej o tym powiedział, starała się mu pokazać, że to żadna bariera, a on sam może żyć normalnie, owszem – inaczej, ale tak samo albo i jeszcze szczęśliwszy niż wcześniej.
– Uratowałaś mnie – a teraz śmiał twierdzić, że coś ją przerośnie? Bał się, więc wolał zrezygnować z niej, nim ona zrobi to pierwsza. Tyle że ona nie miała najmniejszego zamiaru pozwolić mu odejść.
Usłyszała, że Teodor zmierza do kuchni, więc wyprostowała się na taborecie, gotowa na konfrontację. Prawie straciła rezon, zobaczywszy go, przystojnego jak zawsze, z jeszcze wilgotnymi, czarnymi kosmykami opadającymi filuternie na czoło. Mocną szczękę pokrywał cień zarostu, tylko cienie pod oczami były o wiele wyraźniejsze niż zwykle. Chłopak miał na sobie dżinsy i czarny podkoszulek. Och, Merlinie.
Uniósł brwi na widok Hermiony.
– Nie słyszałem jak weszłaś – stwierdził z niezadowoleniem.
– Bo brałeś prysznic – odparła lekko. – Siedzę tu od pół godziny.
Teodor ani drgnął.
– Słyszałaś? – Kiwnęła głową. – Wszystko?
Kolejne kiwnięcie. Teodor wywrócił oczyma.
– Wiesz, że ta rozmowa niczego nie zmienia?
Hermiona parsknęła niemal radosnym śmiechem. Czuła na sobie jego baczne spojrzenie, gdy podeszła do dzbanka z kawą i musnęła go dłonią. Jeszcze ciepła, może być. Jak gdyby nigdy nic wyjęła z szafki dwa kubki i napełniła je czarnym złotem.
– Tyle że naprawdę nie obchodzi mnie, że masz tylko jedną sprawną różdżkę – rzekła pogodnie i wcisnęła jeden z nich chłopakowi. – A to zmienia wszystko.
Trąciła jego naczynie swoim. Teodor obserwujący ją z uwagą dopiero po dłuższej chwili upił spory łyk. Jego szare oczy błysnęły.
_______________
Pierwsza praca od wielu miesięcy bezczynności, nagrodzona pierwszym miejscem w konkursie organizowanym przez Katalog Granger. Dziewczyny z jury radziły, bym rozwinęła tę historię, więc kto wie, może pojawi się tu kilka odcinków?
Zapraszam do zostawieniu słówka lub dwóch.
Ostatnio myślę o pisaniu ciągle.


Obrazek z nagłówka wzięłam stąd. W porządkach pomogły mi instrukcje z Tajemniczego Ogrodu.

Szablon wykonałam sama. Uprasza się o niekopiowanie.